O ruchu drogowym słów dezaprobaty kilka

A dzisiaj będzie o kulturze (albo raczej jej braku) na drodze. Jako, że codziennie muszę dojechać 100km do pracy, temat ten jest mi szczególnie bliski.

To, że powszechne jest wymuszanie pierwszeństwa, wyprzedzanie na trzeciego i na centymetry z samochodem z naprzeciwka, nieprzestrzeganie zakazów i w niektórych skrajnych przypadkach nieprzestrzeganie przepisów w ogóle, czy jazda niedostosowana do warunków na drodze, to wszyscy znamy. Chamstwo panuje na drogach i czasami jeszcze nie zdążę wyjechać z Lublina, a już mam tak podniesione ciśnienie, że nie potrzebuję kawy do końca dnia. Większość kierowców (bo nie wszyscy – wczoraj się przekonałam, że są jeszcze w tym kraju kierowcy na poziomie) uważa, że ma ponadprzeciętne umiejętności prowadzenia pojazdów i dzięki temu niejednokrotnie stwarza zagrożenie nie tylko dla siebie (czy też pół biedy, jak sam się rozbije), ale przede wszystkim dla innych użytkowników dróg. Najgorsi są jednak tacy z przerostem EGO i sportowym autem, które wydaje mu się, że umie prowadzić. Książkę można napisać, z samych tylko opisów zagrożeń stworzonych przez takich idiotów. Tak. Idiotów. Nazywajmy rzeczy po imieniu.

Oberwie się również rowerzystom. Panowie, to że macie superdrogie kolarzówki i majtki z poduszką, to nie znaczy, że macie jechać po ulicy, jak obok biegnie ścieżka rowerowa. Po to tam jest, żebyście nie blokowali drogi.  Zwłaszcza, że drogi jakie mamy, wszyscy wiedzą. Są odcinki naprawdę niebezpieczne i omijanie peletonu na zakręcie na wąskiej i dziurawej drodze, naprawdę nie należny do rzeczy prostych. Drodzy rowerzyści: jeśli nie ma wydziolengo pasa dla rowerów, to NIE PRZEJEŻDŻAMY ROWEREM PRZEZ PRZEJŚCIE DLA PIESZYCH! Jak widzę coś takiego, to mam ochotę wysiąść z samochodu i wsadzić takiemu kij między szprychy. Z niecierpliwością czekam, aż policja zajmie się uczeniem jazdy takich delikwentów. W ogóle moim zdaniem każdy, kto wjeżdża na drogę rowerem powinien mieć przynajmniej kartę rowerową. Poruszasz się rowerem, jesteś uczestnikiem ruchu drogowego i stosuj się do przepisów. Proste. O rowerzystach za miastem to nawet szkoda gadać. Pojawiają się w ostatniej chwili na zakręcie, na środku pasa, bo nagle Coriolis zaczął jakby mocniej go ściągać w bok.

I tu płynnie przechodzimy do pieszych. Słyną z tej samej przypadłości. A na co komu odblaski. „Przecie jestem u siebie”. Krajówka przebiega przez wieś, więc tylko furmanki jeżdżą. Zupełny brak wyobraźni, a potem oczywiście wina kierowcy, bo potrącił pieszego. Moi drodzy, choćbym jechała i 30km/h w terenie zabudowanym, to jak nagle pojawi mi się postać 5m od maski, to nie ma takiej siły, żebym wyhamowała. To samo z rowerzystami. Zakładajcie kamizelki odblaskowe! Lub cokolwiek innego, byleby świeciło w ciemności i informowało innych użytkowników ruchu, że tam jesteście.

Teraz pewnie dostanę po głowie, bo przecież „ja jeżdżę zgodnie z przepisami” itp., itd. I dobrze. Chwała Ci za to. Ale jeśli widzisz, że Twój kolega stwarza zagrożenie na drodze, to zwróć mu uwagę.
Żeby nie było, sama idealna nie jestem i dobrze zdaję sobie z tego sprawę. Ale zanim wykonam jakiś manewr, to sprawdzam, czy jest to bezpieczne. Ludzie, trochę wyobraźni. Od tego zależy życie nie tylko wasze, ale i innych uczestników ruchu drogowego.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie będzie publikowany.